AUSTRIA - REASUME - XXVIII
Komentarze: 3
Resume
Zacznę od Maćka
W tym miejscu, musze przyznać, że z powodu dość szybkiego spisywania myśli
i wartkości zawartej w treści, zbyt powierzchownie przedstawiłem jego osobę.
To przyjaciel. To relacja miedzy nami, która trwa od ponad 30 lat.
To, pomimo tysięcy kilometrów dzielących nas od siebie, wielogodzinne rozmowy.
To dzielenie się swoim życiem i elementami spajającymi teraźniejszość z przeszłością.
To zaufanie i lojalność.
To potrzeba kontaktu, który dzięki współczesnym środkom przekazu informacji,
czasami spędzamy przy butelce. On z whisky, ja z tequila. Polaków nocne rozmowy.
Właściwie to ze względu na różnicę czasu...Polaków nocno – popołudniowe rozmowy
***Po tragicznych wydarzeniach w naszej kamienicy, musieliśmy opuścić mieszkanie
w ciągu kilku dni. Maciek podjął decyzje wyjazdu do Berlina Zachodniego.
Jadąc z kolegą samochodem, na terenie dawnej DDR, mieli zderzenie z samochodem
osobowym, po którym najpierw znalazł się w szpitalu a w dalszej konsekwencji tego
wypadku wrócił do Polski.
Rok później wyjechał do Austrii a z niej do Australii.
Początkowo tak jak wielu Polaków, trudnił się wszystkim, co pozwalało łączyć tygodnie
w miesiące, miesiące w lata. Od rzeźni, poprzez magazyniera stopniowo poprawiał swoje
warunki egzystencjonalne, równolegle nadrabiając zaległości edukacyjne z Polski.
Zrobił maturę. Skończył dwa fakultety architektury.
W chwili obecnej projektuje wielkie centra handlowe na kontynentach azjatyckim
i australijskim a wartość tych inwestycji sięga do sześćdziesięciu milionów dolarów.
Pasmo sukcesów przecięła jednak tragedia rodzinna.
Kilka lat temu, kiedy jego córeczka wkraczała w najbardziej intensywny rozwojowy okres
zaczęła tracić równowagę. Przewracać się.
Diagnoza lekarska brzmiała „ komórki nowotworowe w mózgu ”.
Choroba okazała się na tyle zaawansowana, że tylko radykalne, najsilniejsze metody
zwalczania nowotworów dawały minimalne szanse na sukces wyleczenia.
Niestety. Kilka miesięcy później lekarze poddali się w geście bezsilności.
Maciek nie dawał za wygraną.
Zlikwidował oszczędności, wykupił bilety na samolot i poleciał z córka na Filipiny gdzie
zaaranżował operacje przeprowadzoną przez tamtejszych szamanów.
Był biernym uczestnikiem tego wydarzenia dokumentując wszystko na taśmie filmowej.
Po powrocie do domu, stan dziewczynki zaczął się poprawiać.
Nie na długo jednak. Niestety. Znów niestety tym razem okazało się ostatecznym.
Jego córka zmarła mając dwa lata, pozostawiać głęboka rysę zwątpienia w świadomości
rodziców. Nad taka skazą, może pracować cały sztab psychiatrów i psychologów
żeby przywrócić żyjących życiu, przysypać fakty nowymi codziennymi wątkami,
ale nie zasypią pamięci, bólu, niezrozumienia
„dlaczego ? ”.
***
Jurek.
We wcześniejszym swoim opowiadaniu nazwałem go „emigrant z emigrantów”.
Jego indywidualne spojrzenie na życie jak i niekonwencjonalna droga do realizacji swoich
celów, jego choroba i zmaganie się z nią w wielu przypadkach stanowiły z jednej strony
barwę jego sylwetki a z drugiej były wielkimi utrudnieniami w dokonywaniu postanowień.
W obozie dla uchodźców spędził prawie dwa lata by wreszcie wywalczyć emigracje do
swojego ulubionego Perth ( Australia zachodnia ) z czarnymi łabędziami.
Zmieniał miejsca swojego pobytu podróżując po południowej części kontynentu.
Pracował, nie pił, słuchał muzyki, czytał książki.
Nie pracował, pil, słuchał muzyki, czytał książki.
Troski przeplatane z beztroską zostały zdominowane przez pękniecie naczyń krwionośnych
w mózgu. Paraliż.
Wielomiesięczna rekonwalescencja przywróciła Jurkowi pełna świadomość, jednak
motoryka pozwalała na dojście do wózka inwalidzkiego i na nic więcej.
Nie wiem, co skłoniło go do decyzji powrotu do polski.
On sam chyba tez nie wie.
Już po kilku miesiącach pobytu w Łodzi, po zapoznaniu się z systemem pracy polskiej
służby zdrowia i opieki społecznej, zaczął się starać o ponowny wyjazd do Australii.
I znów tak jak dawniej w Traiskirchen, jego oczekiwanie przeciągnęło się do
dwóch lat. Jako obywatel australijski mógł wrócić w dowolnym czasie.
Problem polegał na tym, ze żadna linia lotnicza nie chciała go wziąć na pokład ze
względu na stan zdrowia.
Kiedy samolot wylądował, na lotnisku czekała na Jurka karetka pogotowia i pielęgniarka,
która nie miała siły by podnieść jego walizkę?
Znajdowały się w niej, bowiem same książki i.. butelka polskiej wódki.
Maciek pomógł mu ponownie, zagospodarować się na terytorium australijskim.
To było inne gospodarstwo.
Dom opieki społecznej, który świadczył usługi dla osób niepełnosprawnych na dosyć
przyzwoitym poziomie.
***
Kichus.
Nie chcąc wracać do Polski, wziął ślub z austriacką prostytutką kupując sobie za
trzydzieści tysięcy szylingów prawo stałego pobytu w Austrii.
W chwili uwalniania się od przeszłości i tworzeniu szczęścia wraz z piękną, młodą góralką
z Podhala, jadąc z nią samochodem chciał kupić domek w górach, ich życie staranowała
i zgniotła na miazgę czeska ciężarówka tatra, kilkanaście kilometrów od granicy polskiej.
***
Może ten tytuł nie będzie całkowicie oddawał treści zawartej w tym opowiadaniu.
Nie chce też oceniać detalicznie tych nowelek.
Bardziej chce się skoncentrować na ogólnym podsumowaniu losów uczestników tamtych lat.
Nie użyje tu też słów pokolenie czy generacja, które bardzo często błędnie są
interpretowane w przekazach.
Odnoszą się one, bowiem do kierunków wertykalnych, czyli rodzinnych powiązań
a nie horyzontalnych, określających grupę ludzi, którą łączą pewne zjawiska socjologiczne
połączone z faktami historycznymi.
Koniec
bogbag
..kiedys byly inne czasy i powroty znaczyly w mniejszym lub wiekszym stopniu ograniczenie swobod obywatelskich. nie dziw sie, ze uciekano sie do roznych metod by utrzymac sie na powierzchni tego co moglo zapewnic lepsze perspektywy. czlowiek jest tylko czlowiekiem.
rozwodki nie sa takie zle ;). no nie przejmuj sie. zycze ci bys zalozyla kiedys ten welon .. i zaszelesci suknia .. i platki roz pod stopami.
pozdrawiam
b
pozdrawiam .
Dodaj komentarz